LICZNIK

czwartek, 20 maja 2010

Klaudia Żuber - apokalipsa 2



Zdjęcie przedstawia dziewczynę, która (jak ja to nazwa
łam) przeży
ła tragedię... Oczywiscie fotmontaż xD

Klaudia Żuber - apokalipsa 1



Apokalipsa budynku, w którym mieszkam. Wiem, powinnam to trochę dopracować, ale mi się podoba. (;

sobota, 8 maja 2010

Fototeorie...czyli coś do poczytania!

Klaudia Żuber - artykuł nr 1




Sprzedaż cyfrowych aparatów fotograficznych rośnie w Polsce w błyskawicznym tempie. Coraz więcej osób kupuje lustrzanki. Tylko po to, aby później walczyć z nimi na wakacjach. Według danych "Pulsu Biznesu" w ubiegłym roku sprzedano nad Wisłą 1,3 miliona cyfrówek. W 2008 nabywców znajdzie już ponad 2 miliony urządzeń. Eksperci gazety oszacowali, że już w co piątym polskim gospodarstwie domowym znajduje się nowoczesny aparat fotograficzny. Rośnie odsetek osób kupujących lustrzanki. Te duże i ciężkie cyfrówki dawniej kosztowały co najmniej kilka tysięcy złotych. Korzystali z nich profesjonalni fotografowie. Dziś widok matki z nastoletnią córką robiących sobie na wakacjach zdjęcia Canonem EOS 450D czy Nikonem D60 nie zaskakuje. Lustrzankę można mieć już za mniej niż 2 000 złotych.
Największe zalety tego typu cyfrówek to:
- możliwość wymieniania obiektywów
- duża rozdzielczość
- opcja ustawienia wszystkich parametrów obrazu ręcznie
- możliwość dołączenia zewnętrznej lampy błyskowej
- funkcja zapisywania zdjęć w formacie RAW
Na urlopie nie przyda się jednak żadna z tych rzeczy. Lepiej mieć w aparacie wbudowany obiektyw z 10-15-krotnym zoomem niż wozić ze sobą komplet kilku takich elementów - jeden szerokokątny, drugi oferujący kilkukrotne zbliżenie i ewentualnie trzeci do zadań specjalnych. Zmiana obiektywu trwa i zawsze wiąże się z ryzykiem uszkodzenia (szczególnie w zapylonym środowisku).
Rozdzielczość w "wakacyjnych" cyfrówkach nie gra żadnej roli - dopóki nie zamierzamy wywoływać fotografii w formacie A2. Słabsza matryca zmniejsza natężenie szumów (im gęściej są "upakowane" piksele, tym gorsza jakość w trudnych warunkach oświetleniowych). Wyjeżdżając na dłużej warto robić zdjęcia 5-6-megapikselowe. Dzięki temu karta pamięci nie zapełni się tak szybko.
Ręczne ustawianie wszystkich parametrów jest dobre dla zawodowych fotografów. Pozostali użytkownicy powinni raczej korzystać z różnych automatycznych i półautomatycznych trybów pracy - na przykład priorytetu przesłony czy migawki. Sprawdzają się one w 90% sytuacji. Dodatkowo wiele aparatów ze średniej półki posiada tryb ręczny niemal tak samo zaawansowany ja ten spotykany w lustrzankach.
Zewnętrzna lampa błyskowa przydaje się w marnych warunkach oświetleniowych. Dzięki większemu oddaleniu od obiektywu zmniejsza się ryzyko powstania tak zwanego "efektu czerwonych oczu". Ale po co taszczyć ze sobą dodatkowy ciężar, skoro można w kilka minut, samodzielnie, na domowym komputerze, pozbyć się tej wady (ewentualnie zlecić to zakładowi fotograficznemu).
Format RAW to także wybór zawodowców. Oferuje lepszą jakość niż JPEG. Ale zdjęcia zajmują nawet dziesięć razy więcej miejsca na karcie pamięci. Dodatkowo trzeba je pojedynczo konwertować na inny format (BMP, PNG, JPEG) przed wywołaniem czy archiwizacją na płytach CD/DVD. Dlatego lepiej jest ustawić opcje JPEG w aparacie na "najwyższą jakość" - to spokojnie wystarczy.
Kupując cyfrówkę nie można jednak popadać w drugą skrajność i wybierać tak zwanej "małpki" (prostego urządzenia, które mieści się w kieszeni). Choć ceny są zachęcające (od 300 złotych), to praca z takim sprzętem może nie zadowolić nawet amatorów. Wszystko przez marketingowe zapędy producentów, którzy reklamują aparaty z ogromnymi matrycami (8-12 megapikseli) i wysokimi czułościami (do 6400).
Te wartości są zamknięte w bardzo małej obudowie, wyposażonej w marną optykę. Urządzenie robi dobre zdjęcia dopóki świeci słońce. Kiedy pojawiają się chmury czy zapada zmierzch jakość znacznie się pogarsza. Występują szumy - efekt gęstego "upakowania" pikseli na matrycy. Podniesienie czułości (konieczne przy tak małych i ciemnych obiektywach) tylko pogarsza sprawę.
Odpowiedzią na potrzeby urlopowych fotoamatorów są aparaty hybrydowe. Większe od "małpek", wyglądają całkiem profesjonalnie. Jednocześnie są "przywiązane" do jednego, całkiem dobrego obiektywu. Można tu wymienić takie przykładowe modele:


- Canon PowerShot S5 IS - cena około 1 000 złotych, 8,3 megapiksela, 12-krotny zoom optyczny



- Panasonic Lumix DMC-FZ18 - cena około 1 000 złotych, 8,1 megapiksela, 18-krotny zoom optyczny




- Sony DSC-H50 - cena około 1 100 złotych, 9,1 megapiksela, 15-krotny zoom optyczny



Jak widać te aparaty nadal kosztują dużo mniej od "szybko taniejących" lustrzanek. W tej cenie użytkownik otrzymuje szereg przydatnych na wakacjach funkcji:
- rejestrację filmów
- nagrywanie dźwięków
- redukcję czerwonych oczu
- możliwość robienia zdjęć seryjnych
- stabilizację obrazu
- dodatkowy zoom cyfrowy
- możliwość ręcznego ustawiania ostrości
- tryb makro
- funkcję ręcznego korygowania balansu bieli
- automatyczny zapis w formacie JPEG
- samowyzwalacz
- duży monitor LCD (nawet 3 cale)
- zasilanie przy pomocy standardowych paluszków (niektóre modele)
Oprócz aparatu warto zaopatrzyć się także w porządną torbę, zapasowe baterie lub akumulatorki, ładowarkę oraz kartę pamięci. Wielu ludzi ogarnia na wakacjach mania pstrykania. To całkiem uzasadnione - lepiej zrobić kilka zdjęć naraz niż potem mieć tylko jedno nieudane. Dlatego na każdy tydzień wyjazdu warto dysponować dwoma gigabajtami miejsca (dla 6-8 megapikseli, format JPEG).